Maciej Hazubski: Serwisy społecznościowe mają duży potencjał inwestycyjny
Serwisy społecznościowe takie jak Facebook czy Twitter mają ogromny potencjał rozwoju, stąd ich wysokie wyceny przez inwestorów - uważa Maciej Hazubski, prezes IQ Partners.
Zdaniem Macieja Hazubskiego z IQ Partners podawane obecnie bardzo wysokie wyceny czołowych serwisów społecznościowych nie są symptomem tzw. „drugiej bańki internetowej”. - Jeśli inwestorzy akceptują wyceny na takim poziomie, to liczą, że wygenerują na tym atrakcyjną stopę zwrotu - argumentuje. - Nawet jeżeli nie opracowano jeszcze w pełni efektywnego modelu monetyzacji globalnych serwisów społecznościowych, to i tak nie zmienia to drzemiącego w nich potencjału, także finansowego - dodaje.
Maciej Hazubski uzasadnia też, dlaczego IQ Partners zdecydowało się zainwestować w blog technologiczny Antyweb (więcej o tej transakcji). - Z inicjatywą wyszedł właściciel bloga i przekonał nas do powierzenia mu środków. Jako inwestorzy dajemy mu dużo swobody w rozwijaniu swojego serwisu, na pewno nie narzucamy jakichś rewolucyjnych rozwiązań - ujawnia Hazubski.
O inwestowaniu w startupy internetowe, kupnie udziałów w Antywebie oraz wycenach Facebooka i Twittera rozmawiamy z Maciejem Hazubskim, prezesem zarządu i partnerem funduszu inwestycyjnego IQ Partners
Tomasz Wojtas: W swoim portfolio inwestycyjnym macie kilkanaście nowych serwisów internetowych, z których część nie została jeszcze uruchomiona. Macie strategię zakładającą, że większość będzie się stabilnie rozwijać, czy że chociaż kilka „odpali” i przyniesie zyski, które pokryją ewentualne straty innych?
Maciej Hazubski: To, że w portfolio mamy tyle spółek, jest naszym świadomym wyborem. Trzymamy się strategii bycia liderem w inwestowaniu na wczesnym etapie rozwoju. Nasze dwa inkubatory inwestycyjne otrzymały od Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości łącznie ok. 40 mln zł dofinansowania w ramach Programu Operacyjnego - Innowacyjna Gospodarka 3.1. Dostaliśmy pieniądze, które teraz musimy wydać - im efektywniej to zrobimy, tym bardziej skorzysta na tym rynek.
Jesteśmy funduszem inwestującym na wczesnym etapie, siłą rzeczy więc akceptujemy wysokie ryzyko. Na tym etapie nie da się przeprowadzać rozbudowanych analiz, aby zminimalizować zagrożenia. Niemniej jednak wierzymy we wszystkie nasze spółki.
Jak mocno wchodzicie do spółek czy startupów, w które inwestujecie? Ustalacie z nimi strategię rozwoju? Delegujecie swoje osoby do ich zarządów?
Na tym etapie, w którym w portfolio mamy ponad 50 spółek, jesteśmy na pewno mniej zaangażowani niż kiedyś. Wtedy była większa odpowiedzialność i więcej spraw braliśmy na siebie. Teraz - przy większej akceptacji ryzyka - staramy się nie inwestować w ludzi, którzy zamiast działać, zadają setki pytań, mają wątpliwości i nieustannie potrzebują kierunkowskazów.
Sami wyszukujecie ciekawe projekty i firmy, w które chcecie inwestować, czy zgłaszają się też do Was startupowcy zainteresowani pozyskaniem kapitału?
Takie projekty otrzymujemy różnymi drogami. Często to tylko pomysły, opisane np. w formie prezentacji w PowerPoincie. Wyrobiliśmy już sobie pozytywny wizerunek w branży, dlatego sporo startupowców kieruje się do nas chociażby na podstawie rekomendacji od naszych dotychczasowych czy obecnych partnerów.
Z drugiej strony staramy się też monitorować na bieżąco rynek - jest to niezbędne w przypadku inwestowania w przedsięwzięcia na wczesnym etapie rozwoju. Dlatego uczestniczymy w konferencjach i spotkaniach branżowych, rozpytujemy o ciekawe pomysły i szukamy ich w samym internecie.
W jaki sposób startupowcy starają się Was przekonać do powierzenia im środków?
Najskuteczniej można nas przekonać, przedstawiając solidny plan działania swojego projektu, uwzględniający otoczenie rynkowe i uwarunkowania biznesowe. Nie ma bowiem co ukrywać, że każdy pomysł - nawet najoryginalniejszy i najbardziej przełomowy - w momencie wdrożenia mierzy się z realiami rynku. Dla nas jako funduszu inwestycyjnego bardzo ważnym kryterium są również perspektywy biznesowe przedsięwzięcia, w które możemy włożyć pieniądze. Bo przecież musimy myśleć o wyjściu - w dłuższej perspektywie czasowej - z takiego projektu i pozyskaniu dla niego nowych inwestorów. A tych zachęcić jest najłatwiej, pokazując, że od początku miało się przemyślaną strategię działania i konsekwentnie się ją realizowało. Osobną kwestią pozostają ludzie stojący za konkretnym projektem - muszą być przedsiębiorcami w prawdziwym tego słowa znaczeniu i przekonać nas, że poradzą sobie z prowadzeniem i rozwijaniem poważnego biznesu.
Ile czasu dajecie projektom, w które inwestujecie, na osiągnięcie rentowności?
To zależy od biznesplanu opracowanego dla konkretnego przedsięwzięcia. Przy czym im szybciej projekt zacznie wykazywać przychody, tym lepiej - bo osiąga cashflow i zaczyna działać w rzeczywistym modelu biznesowym. Zdarzają się startupy, które już po pierwszym finansowaniu osiągają break even i zaczynają na siebie zarabiać. Z kolei inne przedsięwzięcia rozwijają się wolniej - potrzeba kilku rund finansowania i większej cierpliwości ze strony inwestorów.
Ostatnio zainwestowaliście w blog technologiczny Antyweb. Czemu nie np. w blog Kominka czy Kataryny? Przecież autorskimi serwisami, które w ostatnich latach najmocniej zyskały na popularności i wartości, są strony rozrywkowe, np. Demotywatory czy Kwejk. A blog branżowy ma ograniczoną grupę odbiorców.
Oczywiście zarówno w tym, jak i w innych przypadkach moglibyśmy do inwestycji podchodzić schematycznie, przeprowadzać dogłębne analizy finansowe oraz rynkowe. My jednak inaczej podchodzimy do inwestowania. Przede wszystkim musimy czuć chemię, że chcemy coś robić, no i musi mieć to sens - ale to też czuć musimy. Na samym końcu zawsze chcemy wierzyć, że będziemy umieli na danym projekcie zarobić pieniądze, czyli sprzedać go dalej.
W ten właśnie sposób zapadła decyzja o inwestycji w Antyweba. W tym przypadku z inicjatywą wyszedł właściciel bloga i przekonał nas do powierzenia mu środków. Jako inwestorzy dajemy mu dużo swobody w rozwijaniu swojego serwisu, na pewno nie narzucamy jakichś rewolucyjnych rozwiązań. W związku z czym nie będzie radyklanych zmian na Antywebie, poszerzona zostanie jedynie jego tematyka.
A czy nie jest tak, że łatwiej mogą „przebić się” startupy oparte na opcjach społecznościowych czy usługach technologicznych niż nowe serwisy kontentowe?
Bez względu na to, czy mówimy o serwisach społecznościowych czy o kontentowych, za każdym razem kierujemy się podobnymi kryteriami. Interesuje nas, aby serwisy te miały bardzo wyraźny potencjał przychodowy.
Antyweb jest rzeczywiście wart 800 tys. zł? Bo przy wycenach serwisów internetowych często w ostatnim czasie pojawia się hasło „bańka inwestycyjna”.
Pojęcie bańki inwestycyjnej nie ma nic wspólnego z naszą inwestycją w Antyweb. Na oceny, czy warto było zapłacić akurat tyle za udziały w tym projekcie, przyjdzie czas, gdy będziemy szukać możliwości wyjścia z tej inwestycji.
Ile najczęściej inwestujecie w konkretne przedsięwzięcie? A jaka była wasza największa inwestycja?
Największą część naszych inwestycji stanowią te o wartości ok. miliona złotych. Natomiast kilkukrotnie zdarzyło nam się powierzyć danemu projektowi kilka milionów złotych.
A czy - patrząc globalnie - taki Facebook rzeczywiście jest wart 50 mld dolarów, skoro ma mniej niż 5 mld dolarów przychodów rocznie? Podobnie jest z Twitterem: wysoka wycena mimo problemów serwisu z monetyzacją ruchu.
W przypadku wycen serwisów o charakterze globalnym, oprócz bieżących wyników, ogromne znaczenie ma potencjał na przyszłość. Stąd pewnie akceptacja tak wysokich wycen. Zauważmy, że Facebook wywarł spory wpływ na cały internet, a social media - z Facebookiem i Twitterem na czele - zmieniły w pewnym stopniu życie społeczne. I zasięg tych portali - obejmujący praktycznie cały świat - ciągle rośnie. Dlatego nawet jeżeli nie opracowano jeszcze w pełni efektywnego modelu monetyzacji globalnych serwisów społecznościowych, to i tak nie zmienia to drzemiącego w nich potencjału, także finansowego.
Może to inwestorzy nadmuchują tę „bańkę internetową”, oferując niebotyczne kwoty za niewielkie pakiety udziałów w Facebooku czy uzależnionych w dużym stopniu od niego firmach typu Zynga?
Każdy inwestor kieruje się swoją logiką w zakresie podejmowanych inwestycji. Jeśli inwestorzy akceptują wyceny na bardzo wysokim poziomie, to liczą, że wygenerują na tym atrakcyjną stopę zwrotu. Jednocześnie sprzedający uznają wówczas, że już więcej nie zarobią. Obie strony w takiej sytuacji mają przekonanie o słuszności swoich decyzji.
Na rynku polskim też są duże podmioty zainteresowane pozyskaniem inwestorów - Onet.pl i O2.pl. Warto przejmować takie główne portale horyzontalne? Mają one jeszcze perspektywy rozwoju i zwiększania swojej wartości biznesowej?
Niewątpliwie tego typu podmioty są bardzo atrakcyjne z perspektywy inwestorów strategicznych lub branżowych. Dla dużego wydawcy prasowego przejęcie takiego portalu może stanowić najprostszy sposób na wejście do ścisłej czołówki internetowej. I jednocześnie otworzyć nowe możliwości oferowania treści „z papieru” w sieci. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby konsolidacja naszego rynku internetowego postępowała według takiej zasady.
A czym ogólnie inwestowanie w branżę IT różni się od inwestycji w nieruchomości, waluty czy np. złoto? Krótszy jest okres zwrotu? Większe ryzyko?
Ogólnie rzecz ujmując, inwestowanie opiera się na założeniu, by osiągnąć jak największą stopę zwrotu na zainwestowanym kapitale. Branża nie jest tak istotna, jak właśnie realizacja tego celu, niemniej jednak inwestorzy chętniej inwestują w branże, które po prostu znają.
Fotografia Macieja Hazubskiego: Magazyn Proseed/proseedmag.pl
Dołącz do dyskusji: Maciej Hazubski: Serwisy społecznościowe mają duży potencjał inwestycyjny