SzukajSzukaj
dołącz do nas Facebook Google Linkedin Twitter

Paweł Bień

Rozmowa z Pawłem Bieniem, wiceprezesem Presspublici.

Robert Stępowski: Jaki był dla Presspublici I kwartał 2009 roku?
Pawłem Bień: W przypadku Presspublici I kw na pewno był lepszy niż w innych firmach z tego względu, że kilka spraw rozstrzygnęło się na naszą korzyść. Były to jednak sprawy jednorazowe, które poprawiły wynik. Dzięki temu był on lepszy niż ten, który zakładaliśmy w budżecie. Jeśli chodzi o sprzedaż to ona spadała, podobnie jak we wszystkich wydawnictwach, choć i tu ten ubytek był proporcjonalnie mniejszy niż u innych wydawców. U nas skala spadków, w porównaniu ze spadkami np. "Gazety Wyborczej" jest o połowę mniejsza.

Zakładaliście spadek na takim poziomie?
Nie. Nie przewidywaliśmy, że spadek wpływów z reklam może być aż tak duży. Myśleliśmy, że może on sięgnąć 10 proc., a jednak był o kilka procent wyższy. Kiedy porównuję obecne wyniki z kryzysem sprzed kilku lat, to mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że obecny kryzys branża odczuwa znacznie boleśniej.

A spadki sprzedaży samych gazet jak i reklam to wina kryzysu, czy też tego, że po prostu coraz chętniej informacji szukamy w internecie, a nie w papierowych gazetach, a gdzie więcej czytelników, tak chętniej kupowane są reklamy?
Niewątpliwie jest to wina kryzysu. Cięcia budżetów marketingowych i szkoleniowych (a tą branżą także się zajmujemy) to najprostsze koszty, które można jedną decyzją zmniejszyć. I to się dzieje.

W przypadku tytułów wydawanych przez Presspublicę tej sytuacji nie pogarsza zamieszanie związane ze sprzedażą przez Skarb Państwa mniejszościowego, ale jednak istotnego, udziałowca czyli PW Rzeczpospolita?
Nie dostrzegam, aby to miało jakikolwiek związek. Takie zjawisko nawet jeśli występuje to musi być na tyle marginalne, że praktycznie niezauważalne. Nie da się go wyodrębnić.


Jakie oszczędności chcieliście poczynić przeprowadzając zwolnienia grupowe?
Nie chcę wprost mówić o liczbach. Ta skala, którą my wynegocjowaliśmy ze związkami zawodowymi to nie jest liczba, którą my jakoś szczególnie, w sposób wyrafinowany, wyliczyliśmy. Jeśli porównamy tą ilość do osób zatrudnionych w całej firmie to stanowi ona około 20 proc., a więc jest na poziomie średnich spadków przychodów reklamowych w całej branży.
Muszę podkreślić, że choć ta liczba (144 osoby - red.) wydaje się bardzo duża to wynika ona z tego, że prowadziliśmy takie działalności, które były zupełnie poza naszym zainteresowaniem. Myślę tutaj o wydawaniu tygodników regionalnych. Tam, kiedy przejmowaliśmy je wraz z "ŻW" pracowało 36 osób. Sama ta liczna klasyfikowała do zwolnień grupowych.
W sytuacjach kryzysu, jaką bez wątpienia teraz mamy, firmy wracają do swojej działalności zasadniczej i my także tak zrobiliśmy.

Ale dział sportowy "ŻW" został także okrojony, a to już nie tygodniki regionalne, o których pan wspomniał.
Tak, oczywiście. W "ŻW" także były cięcia związane z tym, że w wydawnictwach najszybciej oszczędności można osiągnąć ograniczając ilości stron. Wszystkie dzienniki to robią. My także ograniczyliśmy ilość stron. Trzeba pamiętać o tym, że w ub.r. "Rzeczpospolita" była liderem. Mieliśmy po 150 stron codziennie i 24 strony "ŻW".

"Rzeczpospolitą" ominął zwolnienia?
Tam ta korekta będzie symboliczna, a więc dotyczyć będzie kilku osób. W porównaniu chociażby z tymi z "ŻW" będzie naprawdę jedynie drobną korektą.

W "ŻW" w tej chwili pracuje tylko 18 osób. Jak można taką ilością osób wydawać codzienną gazetę?
Prawdę mówiąc ja nie wnikam w to jak redaktor naczelny to kształtuje. My w naszych rozmowach o redukcjach nie wskazaliśmy w jakich obszarach ile ma być zwolnień. To w przypadku redakcji było w gestii redaktorów naczelnych. Jakiś wstępny podział był zrobiony, ale później w toku negocjacji rozmawialiśmy już tylko o liczbie całkowitej.

A ile prawdy jest w wypowiedziach pojawiających się na różnego rodzaju forach, że "ŻW" niebawem zostanie zlikwidowane lub sprzedane?
Ja nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, dlatego, że musze brać pod uwagę, sytuację w której się znajdujemy. Niebawem pojawi się nowy udziałowiec i on także będzie chciał mieć coś do powiedzenia. Skarb Państwa w sposób zdecydowany mówi, że chce doprowadzić do końca prywatyzację PWR i zapewne tak zrobi.

Przeprowadzaliście państwo symulacje, czy likwidacja tego tytułu przyniosłaby jakieś wymierne oszczędności dla spółki?
"ŻW" ma za sobą okres wychodzenia na prostą. Pod koniec ub.r załamał się rynek, a dla "ŻW" było ono jeszcze większe niż dla prasy ogólnopolskiej. Zresztą podobnie jest także w przypadku warszawskich dodatków do innych dzienników. Wynika to z tego, że tam głównymi reklamodawcami byli przedsiębiorcy z branży budowlanej, a ten sektor kryzys dotknął najbardziej. Oczywiście reklamy nie znikły całkowicie, ale zostały mocno ograniczone i po postawiło "ŻW" w trudnej sytuacji. Jako samodzielny tytuł nie dałoby rady się utrzymać. Strona internetowa "ŻW" rozwija się znakomicie. W ciągu roku ilość użytkowników się podwoiła. My staramy się aby była ona użyteczna i funkcjonalna.

Czyli samoistny byt pt. "ŻW" może zniknąć, a zostanie jedynie wkładka do "Rz" i "ŻW" w internecie?
To jest jedna z możliwości. Wolałbym jednak te pomysły konsultować z potencjalnymi nowymi udziałowcami. W tej chwili nie ma decyzji o likwidacji, czy też innych poważnych zmianach w "ZW". Rzeczywiście jest kilka możliwości, które rozważamy i analizujemy. Jedna z nich zakłada stworzenie na bazie "Życia" tygodnika, dlatego, że w piątki "ŻW" ma trzykrotnie wyższą sprzedaż niż w inne dni.

Byłby to tygodnik na wzór tego, który od ub.r. wydaje Polska The Times?
Być może tak. Ale to też tylko jeden z wariantów. Decyzji jeszcze nie ma. Są pomysły i propozycje, ale myślę, że do rozstrzygnięcia tych negocjacji trudno mówić o szczegółach.

Kiedy już dojdzie do sprzedaży PW Rzeczpospolita większościowy udziałowca czyli brytyjski fundusz Mecom będzie chciał się pozbyć swoich udziałów w Presspublice?
Trudno mi komentować to co zechce zrobić Mecom. Mecom ma oczywiście swoje problemy, ale radzi sobie z nimi. Myślę, że sprzedaż udziałów w Presspublice nie jest tu kluczowa. Mam wrażenie, że niebawem sytuacja Mecomu może się niebawem ustabilizować.

Czy do chwili zmiany mniejszościowego udziałowca zamrażacie Państwo wszystkie inwestycje?
Nie. Wstrzymujemy się z wdrożeniem tych najważniejszych planów, natomiast przygotowujemy kilka projektów w zakresie on-line, ale chyba nie ma w tym nic odkrywczego, gdyż wszystkie wydawnictwa inwestują w tym obszarze.

Więc kiedy będziemy mogli poznać te projekty?
Myślę, że w drugim kwartale, ale szczegółów na ich temat nie chcę jeszcze zdradzać.

A co z łączeniem zielonych stron "Rz" i "Gazety Giełdy Parkiet"?
Toczy się taki projekt przygotowawczy, ale tu także nie ma nic nowego, ani odkrywczego. Takie wspólne newsroomy dobrze funkcjonują w niektórych wydawnictwach wchodzących w skład grupy Mecom. Tu nawet nie chodzi o połączenie redakcji, ale bardziej o wytworzenie nowej jakości przede wszystkim pod kątem on-line.
Trudno powiedzieć, czy jest to model na ten moment. Na pewno posiada on wiele cech pozytywnych, ale są jak zawsze także te negatywne. Trudno anonsować, że zmieniamy strukturę, ponieważ póki co został powołany zespół, który ma przygotować koncepcję, jak taki wspólny newsroom mógłby funkcjonować.

Nie jest to pierwszy krok do likwidacji "Parkietu"?
Nie. Absolutnie nie. To było bardzo jasno zaznaczone, że te działania nie prowadzą do likwidacji tytułu. Merytorycznie dla czytelnika "Parkietu" i zielonych stron praktycznie nic się nie zmieni.

Dołącz do dyskusji: Paweł Bień

0 komentarze
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Wirtualnemedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z postów na forum łamie dobre obyczaje, zawiadom nas o tym redakcja@wirtualnemedia.pl