Dyskonty dobiją branżę spirytusową. Bankructwo ośmiu Polmosów
W ciągu ostatnich pięć lat zbankrutowało osiem Polmosów. Z blisko 1000 gorzelni w ciągu 20 lat zostało 100. To jeden z najmniej rentownych rynków sektora spożywczego. Polacy piją więcej whisky, a wódkę wolą kupować w dyskontach, co jeszcze bardziej obniża zyski branży.
– Najtańszy alkohol, te wódki ekonomiczne i mainstreamowe, można kupić w sieciach dyskontowych, które mają bardzo niskie marże, ale też z uwagi na wolumen zakupów są bardzo ważne dla producentów – mówi Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. – Dostarczając tam, siłą rzeczy, producent traci zysk, ale jakby nie dostarczał, to dramatycznie traci rynek. Jesteśmy między młotem a kowadłem.
Od 2008 roku spożycie wódki w Polsce spada. Branża określa ten spadek jako "dramatyczny". Rentowność gorzelni jest bardzo niska – w ubiegłym roku zarobiły niecałe 200 mln zł, co nie starczyło nawet na pokrycie długu z poprzedniego okresu.
– W kraju producenci dopłacili w 2011 roku ponad 300 mln zł do produkcji wódki, nierentowna była połowa przedsiębiorstw – mówi Leszek Wiwała. – W ciągu ostatnich pięciu lat zbankrutowało osiem państwowych Polmosów. Teraz już nie ma ich w ogóle. Nie ma zakładów, które należały do Skarbu Państwa. Liczba gorzelni dramatycznie spadła na przestrzeni ostatnich 20 lat. To spadek z blisko 1 tys. gorzelni do działających około 100 gorzelni.
Jak wyjaśnia prezes ZP PPS, od momentu wejścia do Unii Europejskiej Polacy bardzo polubili whisky. Kiedyś to była kategoria niszowa, obecnie jest na czwartym miejscu pod względem spożycia po wódce, piwie i winie.
– Część Polaków, być może są to ludzie, którzy pracowali za granicą, jeździli do Irlandii, Wielkiej Brytanii czy do Francji, gdzie whisky jest bardzo popularna, wrócili do Polski i chcą pić ten alkohol. W Polsce whisky nie produkujemy, więc to importerzy obecni na naszym rynku na tym zyskują – mówi przedstawiciel pracodawców przemysłu spirytusowego.
Ale na unijnym rynku polscy producenci też zyskali. Polska wódka cieszy się na Zachodzie dużą popularnością, szczególnie w Wielkiej Brytanii. Dla branży to jednak za mało, bo gros produkcji idzie na rynek polski, a ten od pięciu lat się kurczy, a konkurencja na nim rośnie.
– Mieliśmy do czynienia z takim ewenementem, że wódki, które były znane z tego, że są wódkami gatunkowymi, smakowymi, miały swoje odnowione wersje w postaci wódek czystych. One zyskały bardzo dużą popularność – dodaje Wiwała. – Natomiast kiedy wchodziły na rynek, to dostały odpowiednie dofinansowanie, bo nowy produkt musi być sprzedawany trochę taniej, żeby w ogóle jego sprzedaż zaczęła się liczyć. To też jest jeden z elementów, który obniżał rentowność całej branży, ale też funkcjonowanie małych firm.
Z tych powodów producenci z obawą patrzą na podniesienie od przyszłego roku akcyzy na alkohole wysokoprocentowe. Jej wzrost o 15 proc. oznacza średnią podwyżkę ceny pół litra wódki o 1,8 zł. Zdaniem branży, przełoży się to na jeszcze niższą sprzedaż, a co za tym idzie – jeszcze niższą rentowność polskich zakładów.
– Być może Polacy zmienią swoje zapatrywanie i cena przestanie być dla nich ważna. To byłby bardzo pozytywny scenariusz dla wszystkich, i dla Ministerstwa Finansów, i dla producentów, gorzej dla dyskontów. Ale wydaje mi się, że gigantyczny boom gospodarczy nam raczej nie grozi i nasz przemysł będzie nadal jedną z najmniej rentownych części sektora spożywczego – mówi Wiwała.
Dołącz do dyskusji: Dyskonty dobiją branżę spirytusową. Bankructwo ośmiu Polmosów
czyli zytnia, bo ta najepsza, ostatnio odkrylem Nemiroffa, bywalo ze pijalem ??
whisky , ale to na koniec imprezy gdy w barku juz pusto bylo i byl to srodek
prawie wymiotny,ze wzgledu na specyficzny smrodek samogonu prawie, nie wiem
jak mozna to pic i dlaczego, u mnie to sie pilo,gdy nie bylo juz co pic, podobnie
jak koniak albo brandy, smierdzi i odrzuca. Wiec sa to specyficzni ludzie, ktorzy
wypija wszystko co sie pali,ale to tez kilent
pija tyko czysta dla zdrowia i plukania organizmu
wszystko co smierdzi zdrowe nie jest, buahahha