Były prezes Polskiego Radia do szefa Solidarności: nie protestował Pan przeciw ostatnim zwolnieniom, chce Pan doraźnego efektu politycznego
Andrzej Siezieniewski, były prezes Polskiego Radia, krytycznie ocenił stwierdzenia z listu przewodniczącego Solidarności w tej firmie do szefa Rady Mediów Narodowych. Przypomniał, że za jego kadencji zawarto Zakładowy Zbiorowy Układ Pracy, natomiast w ostatnich miesiącach nadawca pożegnał się z wieloma pracownikami.
Edward Pikula, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność przy Polskim Radiu, wraz ze swoją zastępczynią Ewą Kuczyńską pod koniec lutego przesłali przewodniczącemu Rady Mediów Narodowych Krzysztofowi Czabańskiemu list dotyczący rezygnacji Barbary Stanisławczyk-Żyły z funkcji prezesa Polskiego Radia. Stwierdzili, że Stanisławczyk-Żyła powinna pozostać na tym stanowisku, podkreślili, że za swojej kadencji „borykając się z wewnętrzną, opozycją w Radiu, rozumiejąc zasady rzetelności, obiektywizmu i przede wszystkim etyki dziennikarskiej, przywracała kanony misyjności Polskiego Radia”.
- Poprzednie władze tak Kraju jak Firmy obsadziły ją „swoimi" ludźmi, demolując niezależne myślenie ludzi próbujących pracować rzetelnie. Wobec ogromnego oporu dużej części pracowników, Pani Prezes Barbara Stanisławczyk miała niezwykle trudne zadanie, by przywracać w Radiu standardy rzetelności, z czym radziła sobie przez ponad rok bardzo dobrze - napisali szefowie NSZZ Solidarności.
W sobotę Andrzej Siezieniewski, prezes Polskiego Radia od 2011 do początku 2016 roku, odpowiedział na ten list, kierując list otwarty do Edwarda Pikuli. - Są sytuacje kiedy nie da się milczeć. Pański list do RMN zmusza mnie do skreślenia tych kilku słów, by zaprotestować przeciwko deptaniu pamięci o latach naszej współpracy i formułowaniu ocen, które w rażący sposób odbiegają od faktów. Wydźwięk Pańskiego pisma nakazuje mi wykreślenie Pana z grona ludzi honoru, a za takiego uważałem Pana do tej pory - ocenił Siezieniewski. - Sądziłem, że nie posunie się Pan - jako człowiek obdarzany zaufaniem przez istotną część załogi radiowej - do prezentowania publicznie opinii nieprawdziwych, obliczonych na uzyskanie doraźnego efektu - w gruncie rzeczy - politycznego - dodał.
Poprzedni szef Polskiego Radia skrytykował stwierdzenia z listu do przewodniczącego Rady Mediów Narodowych, że Barbara Stanisławczyk-Żyła „rozumiejąc zasady rzetelności, obiektywizmu i przede wszystkim etyki dziennikarskiej, przywracała kanony misyjności Polskiego Radia”. - Nie staram się nawet domyślać na podstawie jakich analiz dochodzi Pan dziś do takich wniosków, ale radziłbym uczciwie i rzetelnie wrócić pamięcią do lat minionych. Nie przypominam sobie bowiem, by podczas regularnych spotkań zarządu z organizacjami związkowymi działającymi na terenie radia, niepokoił się Pan o tak fundamentalne sprawy dla medium publicznego. Co więcej z wielu wypowiedzi można było odnieść wrażenie, że nasza instytucja dobrze pracuje na społeczne zaufanie i uznanie. Obchody 90-lecia radiofonii w Polsce, święto całej załogi, dały aż nadto wiele dowodów, że tak jest w istocie - skomentował to Andrzej Siezieniewski.
Przypomniał, że to za jego kadencji, w grudniu 2014 roku, zarząd Polskiego Radia zawarł ze związkami zawodowymi negocjowany przez wiele miesięcy Zakładowy Zbiorowy Układ Pracy, który został wypowiedziany w 2007 roku, kiedy prezesem firmy był Krzysztof Czabański.
- Zarząd, którym kierowałem, a także związkowcy - w tym Pan, uznaliśmy ten dokument w dniu jego podpisania w grudniu 2014 roku, za wspólny sukces, a nade wszystko sukces radiowej załogi, której stworzyliśmy na niepewnym rynku, gwarancje godziwych warunków pracy i płacy. Ta ostatnia – wbrew temu co Pan pisze, wcale nie jest na poziomie minimum socjalnego. W czasie mojego prezesowania średnie zarobki w radiu systematycznie rosły, osiągając w roku 2015 kwotę około 6,5 tysiąca złotych miesięcznie - stwierdził Siezieniewski.
- Mój Zarząd traktował organizacje związkowe jako współgospodarzy radia. Stąd cokwartalne spotkania ze związkowymi liderami, podczas których omawialiśmy wszystkie ważne dla załogi sprawy. Jak dobrze pamiętam należał Pan do najaktywniejszych uczestników tych regularnych debat. Jeśli do tego wszystkiego dodamy liczne indywidualne konsultacje - moje i członków Zarządu – otrzymamy obraz całkowicie odmienny od tego jaki Pan sugeruje - podkreślił były prezes Polskiego Radia.
Skrytykował też stwierdzenie z listu do szefa Rady Mediów Narodowych mówiące o „przywracaniu normalności w Radiu”. - Czy „normalnością” nazywa Pan zwolnienie w ostatnich kilkunastu miesiącach niemal całej, znakomitej - bo fachowej kadry dyrektorskiej, wielu dziennikarzy i innych pracowników. Część zatrudnionych odchodzi sama nie godząc się na sprzeczne z ideałami medium publicznego porządki zaprowadzane przez obecną ekipę. Wreszcie, czy nie budzi Pańskiego oburzenia i protestu wyrzucenie w trybie dyscyplinarnym trzech liderów związkowych wykonujących rzetelnie swoje społeczne obowiązki - zapytał Siezieniewski Pikulę.
- Sądzę, że znacząco rozmija się Pan z prawdą, twierdząc, iż Pani Stanisławczyk cieszy się zaufaniem pracowników. Skąd zatem wspomniany przez Pana opór załogi, najodważniejszych spośród tych którzy jeszcze się ostali. Czy nie jest to opór - właśnie - przeciwko burzeniu misyjności Radia, deptaniu standardów, które tak cenią sobie nie tylko twórcy ale i słuchacze? Proszę się nad tym zastanowić zanim postanowi Pan kolejny raz wypowiedzieć się w imieniu radiowej społeczności - stwierdził Andrzej Siezieniewski.
Przypomnijmy, że po dyscyplinarnym zwolnieniu na przełomie listopada i grudnia ub.r. trzech osób z kierownictwa Związku Zawodowego Dziennikarzy i Pracowników Programu Trzeciego i Drugiego Polskiego Radia (Pawła Sołtysa, Wojciecha Dorosza i Marcina Majchrowskiego), Komisja Międzyzakładowa NSZZ Solidarność wyraziła zaniepokojenie, ale zaznaczyła też, że związek zawodowy pracowników Dwójki i Trójki niewłaściwie zareagował na odsunięcie dwóch pracownic Trójki od serwisów informacyjnych. Podobną opinię wyraził inny związek zawodowy działający w Polskim Radiu - „Nasze Radio”.
List Andrzeja Siezieniewskiego, b. prezesa Polskiego Radia do Edwarda Pikula, przewodniczącego Solidarności w Polskim radio
Szanowny Panie Przewodniczący,
Są sytuacje kiedy nie da się milczeć. Pański list do RMN zmusza mnie do skreślenia tych kilku słów, by zaprotestować przeciwko deptaniu pamięci o latach naszej współpracy i formułowaniu ocen, które w rażący sposób odbiegają od faktów. Wydźwięk Pańskiego pisma nakazuje mi wykreślenie Pana z grona ludzi honoru, a za takiego uważałem Pana do tej pory. Sądziłem, że nie posunie się Pan – jako człowiek obdarzany zaufaniem przez istotną część załogi radiowej- do prezentowania publicznie opinii nieprawdziwych, obliczonych na uzyskanie doraźnego efektu – w gruncie rzeczy - politycznego. Pisze Pan, że obecna ekipa administrująca Radiem…”przywracała kanony misyjności…gdyż ostatnie lata zabiły w PR zwykłą uczciwość i obiektywizm, a poprzednie władze obsadzały firmę swoimi ludźmi, demolując niezależne myślenie…” . Nie staram się nawet domyślać na podstawie jakich analiz dochodzi Pan dziś do takich wniosków, ale radziłbym uczciwie i rzetelnie wrócić pamięcią do lat minionych. Nie przypominam sobie bowiem by podczas regularnych spotkań Zarządu z organizacjami związkowymi działającymi na terenie radia, niepokoił się Pan o tak fundamentalne sprawy dla medium publicznego. Co więcej z wielu wypowiedzi można było odnieść wrażenie, że nasza instytucja dobrze pracuje na społeczne zaufanie i uznanie. Obchody 90-lecia radiofonii w Polsce, święto całej załogi, dały aż nadto wiele dowodów, że tak jest w istocie.
Twierdzi Pan w swoim liście, że ”konsultacje ze związkowcami, nie były normą za czasów poprzedniej władzy w Spółce”. Czyżby zapomniał Pan o negocjowanym przez długie miesiące - wypowiedzianym w 2007-ym roku przez ówczesnego prezesa - nomen omen adresata Pańskiego obecnego listu K.Czabańskiego, Zakładowym Zbiorowym Układzie Pracy? Zarząd, którym kierowałem, a także związkowcy – w tym Pan, uznaliśmy ten dokument w dniu jego podpisania w grudniu 2014 roku, za wspólny sukces, a nade wszystko sukces radiowej załogi, której stworzyliśmy na niepewnym rynku, gwarancje godziwych warunków pracy i płacy. Ta ostatnia – wbrew temu co Pan pisze, wcale nie jest na poziomie minimum socjalnego. W czasie mojego prezesowania średnie zarobki w radiu systematycznie rosły, osiągając w roku 2015 kwotę około 6,5 tysiąca złotych miesięcznie.
Mój Zarząd traktował organizacje związkowe, jako współgospodarzy radia. Stąd cokwartalne spotkania ze związkowymi liderami, podczas których omawialiśmy wszystkie ważne dla załogi sprawy. Jak dobrze pamiętam należał Pan do najaktywniejszych uczestników tych regularnych debat. Jeśli do tego wszystkiego dodamy liczne indywidualne konsultacje - moje i członków Zarządu – otrzymamy obraz całkowicie odmienny od tego jaki Pan sugeruje.
Pisze Pan o „ przywracaniu normalności w Radiu” przez obecne władze. Czy „normalnością” nazywa Pan zwolnienie w ostatnich kilkunastu miesiącach niemal całej, znakomitej- bo fachowej kadry dyrektorskiej, wielu dziennikarzy i innych pracowników. Część zatrudnionych odchodzi sama nie godząc się na sprzeczne z ideałami medium publicznego porządki zaprowadzane przez obecną ekipę. Wreszcie, czy nie budzi Pańskiego oburzenia i protestu wyrzucenie w trybie dyscyplinarnym trzech liderów związkowych wykonujących rzetelnie swoje społeczne obowiązki. Sądzę, że znacząco rozmija się Pan z prawdą, twierdząc, iż Pani Stanisławczyk cieszy się zaufaniem pracowników. Skąd zatem wspomniany przez Pana opór załogi, najodważniejszych spośród tych którzy jeszcze się ostali. Czy nie jest to opór – właśnie - przeciwko burzeniu misyjności Radia, deptaniu standardów, które tak cenią sobie nie tylko twórcy ale i słuchacze? Proszę się nad tym zastanowić zanim postanowi Pan kolejny raz wypowiedzieć się w imieniu radiowej społeczności.
Z poważaniem
Andrzej Siezieniewski
Dołącz do dyskusji: Były prezes Polskiego Radia do szefa Solidarności: nie protestował Pan przeciw ostatnim zwolnieniom, chce Pan doraźnego efektu politycznego
*) chodzi o pismo związkowe skierowane do RMN
**) troje - czyt. bliżej niesprecyzowana rzesza pracowników PR
Obraża były prezes swoimi wątpliwościami Przewodniczącego! To właśnie budziło obawy Pana Pikuli - jak można zwalniać funkcyjnych związku zawodowego! To niedopuszczalne, niezgodne z zasadami i regułami praktyki na terenie Radia. Przypomnieć należy list oburzonych dwóch zarządów związkowych - Solidarności i Rodziny Jaśnie Oświeconego Chabrowskiego.